Weekend w Domu Kultury z warsztatami bębniarskimi i totalnej biologii był bardzo intensywne .
Zaangażowani w procesie terapeutyczne z Agnieszką Ziembińską było 6 członków naszej rodzinie, tak że było to mocne przeżycie.
Jak nasze historie rodzinne się splatają, jak nagle odkrywamy u babci ciotek dziadków korzenie naszych własnych przeżyć i trudów. Zanurkowanie w przeszłości własnej, czego nigdy nie lubiłam , nawet nie przepadam za oglądaniem zdjęc z młodości. A tam tkwią emocje, o których myślało się że dawno minęły, nie straciły prawie nic ze swojej siły rażenia . O tyle że patrzy się na nie z innej perspektywy, trochę z boku . Oj rozwój to nie up siup .
Kiedyś dawno mówiliśmy tak:
Trochę się boimy , ale nic, lecimy !!!
W zasadzie nie mamy nic do stracenia, tak by się chciało żeby nasze dzieci wnuki nie musiały powtarzać tych wzorców, nie cierpiały z powodu pokoleniowego zanieczyszczenia emocjonalnego.
Cieszę się bardzo że tylu z nas wsiadło do tego pociągu. Dziękuję