W zasadzie trucht, sprawdzian.
To się szybko nie skończy, w najlepszym, jak i w najgorszym scenariuszu.
Podobnie jak z pandemią, nie wrócimy do świata, który był przed początkiem tej wojny.
Nastawienie na pomoc jest sposobem na przetrwanie na poziomie fizycznym, ale i przede wszystkim psychicznym. Moja przyjaciólka powiedziała mi „trudne czasy tworzą silnych ludzi” Ta myśl mi pomaga . Ogólny ruch solidarności wśród moich wszystkich znajomych grzeje serce. Polska pokazuje się z najlepszej strony. Zawsze mówiłam, że jakby był koniec świata, to chciałabym być w Polsce. To się potwierdza.
Czeka nas długodystansowy trucht.
Musimy być gotowi pomagać innym najmądrzejszym sposobem, czyli tak, żeby samemu się nie wykończyć. Jest cały ocean rozpaczy i potrzeb. Odczuwamy jego coraz silniejsze fale. Pociesza mnie to, że jestem przekonana, że świat będzie potem lepszy. Żadna zmiana na wielką skalę, na poziomie świadomości, obyczajów, wzrostu empatii czy dbania o planetę nie może, widocznie, odbywać się gładko i bezboleśnie. Świat, z którym spotkamy się fizycznie, jest wytworem świadomości zbiorowej naszego gatunku. A jak na razie jest z tym słabo . Wszyscy jesteśmy na tym samym statku. Różnimy się sposobem reagowania. Mamy okazję sprawdzić nasze głębokie, piękne przekonania o wpływaniu na rzeczywistość na poziomie energetycznym ( medytacja , modlitwy ) . Jak bardzo przekują się one w pożyteczne działanie dla innych. Docierają też do mnie fale wyrzutów sumienia tych, którzy wstydzą się, że są bezpieczni, że mają się dobrze. Wystarczy robić cokolwiek w miarę swoich możliwości, aby pomagać i działać. Nie trzeba wiele, choć czasami może to być ewakuowanie dzieci z terenu wojny. Chyba, że będzie to zostawaniem tam. Film wylał się z ekranu. Teraz mamy go tu, przedtem był gdzieś indziej. Przestrzeń serca to ta, w której czujemy w sobie gotowość dzielenia się własnym czasem i zasobami. W niej jest spokój. Tam, gdzie otwieramy ramiona i przyjmujemy do swojego serca choćby jedną potrzebującą osobę tak, jakby należała do naszej rodziny.
Wyrabiam w sobie gotowość na zapłacenie ceny jaką los mi wystawi, aby świat stał się lepszy.
Nie ukrywam, że momentami się boję.
Proszę Najwyższego, aby pomógł mi w każdej sytuacji pozostać człowiekiem.