Były 3 stoiska :
Nasze festiwalowe, z herbatami , z ekologicznymi pieczarkami z Dąbrówki, które zrobiły furorę i z darami ze Świata . Aniołki i miód dostali od nas muzycy w podziękowaniu . Książki dostaliśmy od fundacji Wolność I Pokój i od Spółdzielni Socjalnej Faktoria . Wrócę do tego tematu bo będę te książki proponować w sklepie.
Drugie stoisko pod dyrekcją Olgi i Kuby z Tektury z Lublina gotowało wegańskie potrawy, tak że nikt nie był głodny, czy miał pieniądze czy nie. Warzywa olej owoce, sok jabłkowy, dostaliśmy od ludzi z okolicy. i mogliśmy wykopać tyle kartofli ile było potrzeba, z pola obok. Była kuchnia polowa gdzie, obok siebie bulgotało wegetariańskie leczo i klasyczna grochówka pod dyrekcją Małgosi z Żurawlowa . Micha kosztowała przynajmniej 5 zł albo więcej jeżeli ktoś chciał albo nic, dla muzyków i wolontariuszów. Specjalnej kontroli nie było.
Trzecie stoisko , Turkusowy Domek, w którym się zakochałam , oprócz przepysznej kawy serwowali niezwykłą aurę spokoju i życzliwości, w bardzo przyjemnej dla oczu kompozycji kolorowych chustek i dywanów .
Serce moje pełne jest, jak myślę o was ludziach wcześniej znanych i tam spotkanych .
A przed oczami jeszcze mam obraz mojego męża Słoma, siedzącego na swoim zielonym fotelu, po środku tego całego zamieszania. A tu , słów mi brak aby powiedzieć co czuję .