Jak bokashi pomógł mi sprzątnąć smród w piwnicy.
Zupełnie zatkał sie zlew w kuchni. Nic nie pomagała wrząca woda ani nawet EMy.
Przyjechał Pan hydraulik z sąsiedniej wsi. Półgodziny odłączania rur i wspólnego kręcenia sprężyną nie przyniosło żadnych efektów. Pomyślałam, że rury mamy też w piwnicy. Pan schodził wąskimi schodami, a tu nagle bum. Runął, na dole uderzając głową o drewniany słupek. Z głębi piwnicy wydobyły się nagle siarczyste przekleństwa. Przerażona pobiegłam do niego. Dzielnie, choć bardzo obolały, wstał do roboty. Strumien przekleństw nie osłabł, nawet kiedy odkryliśmy, że problem mamy właśnie tam. Jednym zdecydowanym gestem odłączył rury i wylał się
z nich tłusty śmierdzący korek. Odnieśliśmy zwycięstwo. Pan z trudem wsiadł do samochodu, dalej przeklinając soczyście aż i ja zaczęłam, w jakiś odruchu współczucia. Bardzo proszę wszystkich bogów, aby nie stracił zdrowia
w naszej piwnicy. Mam nadzieję, że maść konopna, która od nas dostał i którą od razu został przeze mnie posmarowany, mu pomoże.
Po powrocie do piwnicy, zebrałam za pomocą wiaderka to, co było wystarczająco płynne, żeby zostać zebrane,
a resztę posypałam bokashi. Następnego dnia mogłam już spokojnie zebrać resztę w lepszych warunkach zapachowych.