Relacje z partnerami naszych dzieci potrafią stworzyć w nas fale niepokoju, zwłaszcza relacje z żoną naszego syna. Dowcipów o teściowych jest niemało, nierzadko ich pointa kończy się dla nas śmiercią tragiczną.
Ostatnio przyszło mi do głowy parę prostych wskazówek, które mogą się komuś przydać, więc dzielę się nimi z Wami.
Sama doświadczyłam wiele trudów z własną teściową, zanim udało nam się stworzyć bezchmurną relację pod koniec jej życia. Z moimi synowymi łączy mnie prawdziwa, kobieca przyjaźń i rodzinna solidarność, miałam więc pole do obserwacji i refleksji.
Bardzo ważne moim zdaniem jest utrzymywanie w sobie poczucia drugoplanowej roli. Relacja naszych dzieci z ich partnerami jest podstawowym składnikiem ich szczęścia i sukcesu w życiu. W ich domu to ona decyduje, co będą jedli, czy marchewka będzie pokrojona w małe, czy w duże plastry, kto odbierze dziecko z szkoły i w co się ubierze.
Prawdopodobnie mamy rację, kiedy myślimy, że my zrobiłybyśmy to nieco inaczej, ale też nie ma pewności, że lepiej. A kiedy nikt nie prosi nas o radę, to lepiej jej nie udzielać. Jeżeli rodzice naszych wnuków proszą nas o utrzymywanie dyscypliny na przykład w kwestii słodyczy – podporządkowujemy się. Najlepszą pomocą jest wsparcie, chwalenie tego, co pozytywnego dostrzegamy w zachowaniu naszych dzieci wobec naszych wnuków. Pamiętajmy, jak trudno jest wychować dzieci i ile wątpliwości mamy zawsze na temat tego, czy jesteśmy wystarczająco dobrym rodzicem. Pomóżmy naszym dzieciom zachwycać się tym, co potrafią zrobić lepiej od nas.
Kiedy poczują się akceptowani i nieosądzani, to dopiero wtedy zechcą się otworzyć na nas i usłyszeć to, co możemy im przekazać z własnego doświadczenia.
Ostatni bardzo ważny element, kiedy on lub ona wraca do domu, w którym pomagaliśmy jednemu z nich przy dzieciach… znikamy, ustępujemy im pola.
Nie chodzi o to, czy my, dziadkowie i babcie jesteśmy potrzebni, nie musimy być potrzebni, chociaż bardzo lubimy czuć, że potrafimy pomóc. Jednak nie potrzebujemy być potrzebni, tylko mile widziani. A to zależy w dużej mierze od tego, ile przynosimy ze sobą radości, śmiechu i pogody ducha.
PS zdjęcie Julka Słomińska ( dzięki )
Trafiłaś w punkt choć wnuków jeszcze nie mam ?ale czekam ?? pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Pozdrawiam
❤️
i ja 🙂