Wielu ludzi zastanawia się, czy dezynfekcja popowodziowa przy użyciu środków biologicznych, takich jak EM (Efektywne Mikroorganizmy), nie jest zbyt wolna w porównaniu do dezynfekcji chemicznej, np. środków zawierających chlor, takich jak chloramina. Inni z kolei rozważają, czy należy unikać dezynfekcji chemicznej, która jest standardową procedurą stosowaną przez wojsko w tego typu sytuacjach.
Na początek warto zrozumieć, że są to dwa zupełnie różne rodzaje zabiegów, działające na odmiennych zasadach.
Dezynfekcja chemiczna jest bardzo skuteczna na krótką metę – zabija wszelkie drobnoustroje, tworząc swoistą „tabula rasa”. Jednak natura nie znosi pustki, a miejsca poddane dezynfekcji chemicznej szybko zostają ponownie zasiedlone przez najbardziej agresywne bakterie. Jak zauważyli strażacy z Janowca, po chemicznych opryskach fetor na zalanych terenach powrócił w ciągu kilku dni. Dodatkowo niektórzy ludzie źle reagują na tego typu środki chemiczne.
Dezynfekcja biologiczna za pomocą takich preparatów jak EMy nie zwalcza bezpośrednio bakterii gnilnych, odpowiedzialnych za fetor i rozwój patogennych drobnoustrojów. Zamiast tego zmienia środowisko, m.in. pH, konkurując z niepożądanymi bakteriami. Metoda ta jest szczególnie skuteczna w eliminacji nieprzyjemnych zapachów, jednak jej efekty są zależne od warunków środowiskowych. Wymaga powtórzeń i może potrzebować więcej czasu, by przynieść widoczne rezultaty. Bardziej niż o dezynfekcji możemy mówić w tym przypadku o higienizacji .
Co należy robić? Zależy gdzie i kiedy.
W domach
Nie ma potrzeby unikania chloru, zwłaszcza w sytuacjach, które bezpośrednio zagrażają zdrowiu człowieka, jak np. dezynfekcja studni. Ważne jest jednak, by zachować środki ostrożności i przestrzegać okresu karencji. Chlor ulatnia się stosunkowo szybko, po dwóch dniach nie jest już aktywny. Wówczas można przebywać w pomieszczeniach, które zostały poddane opryskowi, i rozpocząć proces zasiedlania środowiska dobrymi bakteriami. Te zatrzymają procesy gnilne i pomogą w regeneracji mikrobiomu naszego domu.
Oczywiście konieczne jest dokładne oczyszczenie wszystkich uszkodzonych przedmiotów, które mogą gnić, oraz regularne opryski z użyciem mikroorganizmów. W domach zalecane jest rozcieńczenie EMów w proporcjach 10%, a czasami nawet 20%. Metalowe i ceramiczne przedmioty, należy dokładnie umyć, nie trzeba ich wyrzucać. Badania wykazały, że najlepsze wyniki osiągnięto na tynkach, gorsze na karton-gipsie, a najsłabsze na tapetach. Po powodzi jednak wszystkie te materiały należy usunąć i wymienić. Dodatkowo, przy remoncie, dodanie proszku ceramicznego do farb i innych materiałów budowlanych pomoże utrzymać zdrową mikroflorę w domu.
W glebie
Chemiczne opryski w glebie są bezcelowe. Chlor zostaje szybko dezaktywowany przez materię organiczną, ale zanim to nastąpi, może poważnie zakłócić cykl materii w glebie, uszkadzając skomplikowany system współdziałania mikroorganizmów i drobnych zwierząt glebowych, takich jak dżdżownice, nicienie, roztocza czy stonogi. Razem tworzą one edafon, czyli organizmy glebowe, które wpływają na żyzność gleby, przyspieszają rozkład materii organicznej i wspomagają tworzenie próchnicy.
Regularne opryski EMami mogą wręcz poprawić żyzność gleby, o czym świadczą również doświadczenia strażaków i wójta Janowca.
Podsumowanie
W sytuacjach bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia ludzkiego, zwłaszcza w przypadku poważnego skażenia biologicznego, jak np. wycieki kanalizacyjne lub cmentarze, opryski środkami chlorowymi pomogą zapobiec chorobom. Niemniej jednak należy uzupełnić te zabiegi o co najmniej trzykrotne opryski biologiczne.
W typowych sytuacjach, takich jak prace na polu czy w ogrodzie, biologiczna dezynfekcja jest w pełni skuteczna.